Dziennik Ubezpieczeniowy

Dziennik Ubezpieczeniowy >> Szukaj 

 

Archiwum :: O Dzienniku :: Prenumerata 

 Szukaj

 

 

Artykuł: <<< 2012-10-11 >>>

 

Wokół likwidacji

 

Nawigacja

2012-10-12  

|<<

   

 >>|

2012-10-11  

<<<

>>>

 >>|

2012-10-10  

|<<

     

 

Data publikacji: 2012-10-11

Dz.U. nr: 3099

Kłopotliwa zasada ryzyka

Trudno jest pojąć zwykłemu człowiekowi dlaczego ma ponosić odpowiedzialność w okolicznościach, gdy nie jest winny spowodowania wypadku. Dlaczego ma odpowiadać za sam skutek tylko i wyłącznie dlatego, że kierował pojazdem mechanicznym i znalazł się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie? - Monika Borowiecka-Paczkowska

 

Nie pierwszy rok już zajmuję się szkodami z OC. W bardzo wielu sprawach ustalałam odpowiedzialności, doradzałam, wydawałam decyzje. Niejeden też raz tłumaczyłam likwidatorom, jakie są podstawowe zasady odpowiedzialności posiadacza pojazdu mechanicznego. Ta pierwsza - oparta na winie jest zawsze przyjmowana ze zrozumieniem. Bo w końcu skoro ktoś narozrabiał, to powinien za to zapłacić.

Trudno zrozumieć

Ale kto wymyślił zasadę ryzyka? Trudno jest pojąć zwykłemu człowiekowi dlaczego ma ponosić odpowiedzialność w okolicznościach gdy nie jest winny spowodowania wypadku. Dlaczego ma odpowiadać za sam skutek w postaci uszkodzenia mienia czy odniesionych przez poszkodowanego obrażeń ciała tylko i wyłącznie dlatego, że kierował pojazdem mechanicznym i znalazł się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie? I czy w ogóle jest szansa na uwolnienie się z takiej odpowiedzialności?

Teoretycznie tak. Mamy zatem na liście okoliczności umożliwiających uwolnienie się z odpowiedzialności siłę wyższą, wyłączną winę osoby trzeciej, za którą posiadacz nie ponosi odpowiedzialności i wyłączną winę poszkodowanego. O tej pierwszej nawet nie ma co wspominać. Przypadki tego typu zdarzają się naprawdę rzadko. Wyłączna wina osoby trzeciej? Tak, ale jedynie pod warunkiem ustalenia tożsamości i poczytalności tejże osoby. No i oczywiście tego, że wyłącznie jej zachowanie było przyczyną wypadku. Pozostaje nam trzecia okoliczność - wyłączna wina poszkodowanego. I o tej przesłance dzisiaj kilka słów.

Praktyka dotycząca rekonstrukcji przebiegu wypadków komunikacyjnych, szczególnie z udziałem osób pieszych i rowerzystów, wskazuje na to, że zachowanie się tego uczestnika zdarzenia jest wielokrotnie przyczyną umorzenia postępowania karnego wobec kierującego pojazdem. W uzasadnieniach często spotkać można wskazanie, że wyłącznie winnym tego, że doszło do wypadku jest sam poszkodowany. Można by się pokusić o postawienie tezy, że uwolnienie się z odpowiedzialności w takim przypadku nie powinno stanowić problemu dla ubezpieczyciela. Lecz teza ta niestety nie byłaby zgodna z prawdą.

Wyłączna wina poszkodowanego to jedna z przesłanek by uwolnić się od odpowiedzialności na zasadzie ryzyka.

Obowiązki kierującego

Pamiętać musimy o tym jak wiele obowiązków ciąży na kierującym pojazdem (zachowanie szczególnej ostrożności, zasada ograniczonego zaufania, poruszanie się z prędkością bezpieczną, należyta obserwacja zmieniających się warunków drogowych, zachowanie bezpiecznego odstępu itp.) oraz że wina poszkodowanego musi mieć charakter wyłączny. Co oznacza generalnie, że kierującemu nie można postawić żadnego zarzutu, który mógłby wskazywać na to, że gdyby nie jego zachowanie to mogłoby nie dojść do wypadku lub skutek szkody na osobie byłby mniej tragiczny. A to niełatwe. Bo praktycznie, gdyby przyjrzeć się każdemu wypadkowi komunikacyjnemu, można by się dopatrzeć uchybień u każdej ze stron. Takie podejście do ustalania odpowiedzialności cywilnej posiadacza pojazdu mechanicznego doprowadza do tego, że zawsze, gdzie mamy do czynienia z zasadą ryzyka i nagannym zachowaniem poszkodowanego stawiana jest teza - nie uwolnimy się z odpowiedzialności. A przecież bywają zdarzenia, w których obawa ta jest w mojej ocenie zupełnie nieuzasadniona.

Wyobraźmy sobie następującą sytuację - do zdarzenia doszło w godzinach wieczornych, na drodze gminnej poza terenem niezabudowanym. Droga nie była oświetlona, po obu jej stronach rosły drzewa. Drogą jechała ciężarówka z prędkością bezpieczną, z włączonymi światłami. Nagle kierujący poczuł, że przejechał po czymś. Był zaskoczony, bo - pomimo obserwacji drogi - nie widział by na drodze znajdowała się jakakolwiek przeszkoda. Zatrzymał pojazd i poszedł sprawdzić co się stało. Kiedy podszedł okazało się, że na drodze leży człowiek. Wezwane na miejsce Pogotowie stwierdziło, że osoba leżąca na drodze żyje oraz że jest w stanie nietrzeźwości. Poszkodowany został zabrany do szpitala. Miejscowy policjant stwierdził, że to pewnie jeden z bezdomnych, którzy koczują niedaleko drogi. Widocznie zmęczył się swoim stanem upojenia alkoholowego i zasnął w "bezpiecznym miejscu" jakim jest droga.

Gdy zostałam zapytana o opinię w tej sprawie bez wahania odpowiedziałam - brak podstaw do przyjęcia odpowiedzialności, bo wyłączną winę za powstanie szkody ponosi poszkodowany. I jestem pewna (o ile nagle nie okaże się, że kierujący stwierdzi, że jednak widział przeszkodę), że decyzja ta ma szansę utrzymać się w każdej instancji. Trudno bowiem nakazać kierującemu, w imię zasady ograniczonego zaufania, zachowanie szczególnej ostrożności, bo a nuż za tym zakrętem na drodze będzie leżał człowiek, na którego nie wolno mu najechać. Jak już wielokrotnie podnoszono w orzecznictwie sądów karnych - zasada ograniczonego zaufania ma zastosowanie wtedy, gdy kierujący widzi, że dzieje się coś niepokojącego. W przeciwnym razie stosowanie tej zasady uniemożliwiłoby ruch pojazdów.

Argumenty przemawiające za przyjęciem częściowej odpowiedzialności kierującego pojazdem bywają zaskakujące i absurdalne.

Argumenty zaskakujące i absurdalne

Nie każda jednak sprawa kończy się tak dobrze dla ubezpieczyciela. Bo też argumenty przemawiające za przyjęciem częściowej odpowiedzialności kierującego pojazdem bywają zaskakujące i absurdalne.

W tej sprawie poszkodowana wyszła z zarośli rosnących przy drodze wprost pod koła zaskoczonego kierowcy, który nawet nie zdążył zahamować, gdy zobaczył poszkodowaną przetaczającą się przez maskę samochodu. Na szczęście prędkość pojazdu nie była zbyt wysoka i poszkodowana doznała obrażeń średniego stopnia. I tutaj ubezpieczyciel wydał decyzję odmową - sąd karny potwierdził zresztą wyłączną winę poszkodowanej. Ale była to radość krótkotrwała, bo sąd cywilny, po przesłuchaniu świadków, powołaniu biegłych, analizie miejsca zdarzenia doszedł do następujących wniosków - kierujący ponosi częściowo odpowiedzialność za spowodowanie wypadku, ponieważ wiedział (był miejscowy), że w tym miejscu wychodzą na jezdnię ludzie, którzy kierują się do przystanku PKS znajdującego się po drugiej stronie drogi. Dlatego też należy uznać, że wiedząc o tej okoliczności powinien zachować szczególną ostrożność. Gdyby się dostosował do tej zasady do wypadku mogłoby nie dojść.

I jak tu w praktyce udowadniać wyłączną winę poszkodowanego przy takiej argumentacji? Po prostu - szkoda gadać...

Monika Borowiecka-Paczkowska

 

Linki:  

Zobacz także:

Komentarz Bartłomieja Krupy

 

Archiwum: Wokół likwidacji

 

Komentuj Prześlij  Drukuj

Artykuł: <<< 2012-10-11 >>>

 

 

 

Profesjonalnie o ubezpieczeniach..

Miesięcznik Ubezpieczeniowy

 

 
 Strona przygotowana przez Ogma Sp. z o.o.