Dziennik Ubezpieczeniowy

Dziennik Ubezpieczeniowy >> Szukaj 

 

Archiwum :: O Dzienniku :: Prenumerata 

 Szukaj

 

 

Artykuł: <<< 2012-10-02 >>>

 

Felietonik - Z notatnika ubezpiecznika

 

Nawigacja

2012-10-03  

|<<

   

 >>|

2012-10-02  

|<< 

<<<

>>>

 >>|

2012-10-01  

|<<

     

 

Data publikacji: 2012-10-02

Dz.U. nr: 3092

Babciu, babciu! dziura w kapciu!

Ludzie na tym świecie dzielą się na skazanych i na korzystających z domniemania niewinności. - Paweł Sikora

 

Pani Monika Borowiecka-Paczkowska, z którą sympatyzuję na łamach Dziennika Ubezpieczeniowego już od wielu lat (liczę ciągle na osobiste poznanie) spowodowała w ostatni czwartek, że oto zapłonąłem świętym gniewem. Otóż w tekście "Było nie było, oto jest pytanie" ważyła się oskarżyć o wierutne kłamstwo biedną staruszkę z rozbitą głową - sugerując jakoby babuszka wraz ze zgrają sąsiadów przedsięwzięła i dokonała deliktu reasekuracyjnego (powiedźmy, że przynajmniej tak zasugerowała).

Na wstępie muszę coś wyjaśnić. Jeszcze jako kilkunastoletni młodzian byłem przekonany, że moje dorosłe życie będzie polegało na obronie przed niesprawiedliwością biednych sierot i wdów oraz ma się rozumieć... staruszek. Miałem ochotę zostać strażakiem, żołnierzem, chemikiem, lekarzem, w końcu z tych właśnie powodów poszedłem studiować prawo. Jednym słowem - obronę słabszych mam zwyczajnie zakodowaną w kwasie dezoksyrybonukleinowym, czyli inaczej w DNA.

Podejmowanie decyzji urzędniczych powinno być oparte na faktach, a nie na domysłach.

Kupuj, bo zabraknie!

Wracając do felietonu - byłbym tak pewnie płonął tym gniewem, gdym nie przypomniał sobie pewnej sytuacji sprzed ponad 10 lat. Jako jeszcze młody społecznik udzielałem niegdyś bezpłatnych porad prawnych w stowarzyszeniu Caritas. Na moim dyżurze pojawiła się starowinka i z miejsca zaczęła biadolić: Bandyci! Oszuści! Co ja biedna teraz poradzę, wszystko ukradli! Pytam: co, gdzie, kiedy? Trzeba ścigać! Gonić! Na to wszystko starowinka wyciągnęła mi z plastikowej reklamówki stertę papierów. Wśród nich uwagę zwracał dość świeży wyrok sądowy. Wynikało z niego, ze siedząca przede mną starsza, zgarbiona Pani, działając w krótkich ostępach czasu zaciągnęła kilkanaście zobowiązań ratalnych dotyczących kolejno kredytów w bankach i instytucjach, w tym w telefonii komórkowej, telewizji satelitarnej, ponadto w sklepach ze sprzętem RTV i AGD, a nawet u osób prywatnych. To wszystko zabezpieczone było jedynie jej emeryturą ze starego portfela w wysokości 800 zł polskich.

Oszuści są, byli i będą zawsze.

Rodzina, ach rodzina...

Sprawa wydała mi się nieco dziwna i chęć zawiadamiania organów ścigania natychmiast mi przeszła. Nieco spokojniej zacząłem przepytywać starsza Panią - co konkretnie ją tak silnie wzburzyło? Okazało się, że jej oburzenie dotyczyło zajęcia komorniczego, jakiego dokonano na jej emeryturze, czemu wobec powyższego raczej trudno się dziwić i jeszcze trudniej przeciwstawić. Starsza Pani nieco chaotycznie wypowiadała się, co do okoliczności całego zdarzenia. W końcu jednak po długim błądzeniu ukazał się obraz następujący: starsza Pani nie była pomysłodawcą całego procederu. Wszystko zaczęło się od pojawienia się u niej jakiejś tam przyszywanej kuzynki. Za kuzynką przyczłapali jeszcze inni daleko spokrewnieni - wszyscy z prośbą o pomoc, gdyż, jako ludzie młodzi mieli dochody "na lewo", ale nie mieli zdolności kredytowej. Wiadomo, dobra ciocia nie mogła zostawić rodziny w potrzebie. Tym bardziej, że każde z nich zarzekało się solennie płacić raty. Wyszykowana, odmalowana starsza Pani była wożona z miejsca na miejsce jak królowa i nie robiła nic poza podpisywaniem papierów. Za każdy podpis (jak sama przyznała) pobierała grzecznościowo "stówkę". Sprawa skończyła się źle, gdyż któryś z banków się połapał i zawiadomił organa.

Pracownik firmy ubezpieczeniowej formułujący zarzuty na podstawie domysłów kompromituje się jako profesjonalista.

Łatwe epitety

Przytaczam powyższą sytuację, aby nie być posądzony o dziecięcą naiwność, albo wręcz o sprzyjanie patologiom. Oszuści są, byli i będą zawsze. Niemniej, wracając do czwartkowego tekstu - ale i nie tylko, bo jest to zjawisko wszechobecne - przeraża mnie łatwość, z jaką ludzie ubierają się w sędziowską togę i szafują na prawo i lewo wyrokami wobec innych ludzi. Łatwość obrzucenia kogoś epitetem "oszust, złodziej, bandyta", czy sugerowanie czegoś takiego wynikać musi prawdopodobnie z jakiegoś wewnętrznego problemu, poczucia krzywdy, czy kompleksu. Można wybaczyć tego rodzaju małoduszność i prostactwo komuś niedoświadczonemu życiowo (taka jest też często młodzież) lub całkiem niewykształconemu i nieobytemu. Widoczna jest też pewna grupa ludzi systemowo skrzywdzonych, którzy swoją "żółć" wylewają na prawo i lewo, zupełnie nie zwracając uwagi ani na fakty, ani na zasady (słynne: wszyscy kradną!). Nijak nie można jednak wybaczać tego rodzaju podejścia do innego człowieka urzędnikom państwowym, osobom publicznym, poważnym naukowcom, jak również pracownikom dużych korporacji korzystających ze sporego zaufania społecznego. Pracownik firmy ubezpieczeniowej formułujący zarzuty na podstawie domysłów (zeznania świadków są za bardzo zgodne, szkoda zaszła tuż po ubezpieczeniu) bądź też na podstawie intuicji - kompromituje się, jako profesjonalista i... jako człowiek. Podejmowanie decyzji urzędniczych (jak to pisał prawie 100 lat temu Maks Weber) powinno być oparte na faktach, nie na domysłach. W razie wątpliwości robi się to, co zrobił bank wobec naszej starowinki - zawiadamia organa! A nie pisze bzdury pt. "szkoda miała miejsce w innych okolicznościach niż podane w zgłoszeniu".

W razie wątpliwości robi się to, co zrobił bank wobec naszej starowinki - zawiadamia organa!

Róbmy swoje

Ludzie na tym świecie dzielą się na skazanych i na korzystających z domniemania niewinności. W świetle tego nie jesteśmy i my Szanowni Państwo niewinni, a jedynie niewinność naszą się domniemywa - to bardzo mało, ale jednocześnie bardzo wiele, wystarczy, aby całe ludzkie życie określić mianem... uczciwego. Sądzenie innych zostawmy sędziom. Nie wyręczajmy ich w tym niełatwym fachu. Może i oni słabi jak to twierdzi ostatnio prasa i media brukowe, ale ta armia Robespierre'ów, której tak spieszno do strojenia się w ich fatałaszki też wcale nie robi dobrego wrażenia.

Paweł Sikora

Prawnik, ubezpieczeniowiec, doktorant na wydziale prawa UŚ, doradca zarządów firm grupy President Electronics Poland.

 

Archiwum: Felietonik - Z notatnika ubezpiecznika

 

Komentuj Prześlij  Drukuj

Artykuł: <<< 2012-10-02 >>>

 

 

 

Profesjonalnie o ubezpieczeniach..

Miesięcznik Ubezpieczeniowy

 

 
 Strona przygotowana przez Ogma Sp. z o.o.