Kolejne generacje systemów szkodowych i rozwój technologiczny obsługi szkód nie zastąpią człowieka i coraz skuteczniej oddalają poszkodowanego od osoby, która zajmuje się jego szkodą. W przypadku drobnych szkód poszkodowany coraz częściej bez kontaktu z rzeczoznawcą, otrzymuje propozycję pokrycia poniesionych strat. Coraz wyraźniej zaznaczająca się tendencja oddzielenia sprzedaży od likwidacji, segmentacji rynku i przypisania klientów do określonych pionów sprzedaży, realizujących napięte plany z czapką zarządzającą, która ma kontakt jedynie z analizami i dyrektorami pionów, co odczłowiecza cały biznes. Prostsze i skuteczne może być wszczepienie każdemu potencjalnemu klientowi, najlepiej zaraz po urodzeniu (poczęciu) nadajnika, który będzie stymulował wybór określonego produktu na podstawie jego oczywistych potrzeb określonych w centrum zinformatyzowanego ubezpieczyciela, których nie musi odczuwać i rozumieć. Po zaistnieniu szkody przeleje mu się na konto ustalone w systemie odszkodowanie lub świadczenie i po sprawie. Taki system nie potrzebowałby całej rzeszy pośredników i zarządzających sieciami, a zapewniałby doskonałe wyniki finansowe, które przecież są najważniejsze.
Mam nadzieję, że pozostaną lub powstaną ubezpieczyciele, dla których Klient, jego potrzeby i budowanie trwałych relacji będzie naprawdę najważniejszy, ubezpieczyciele opierający swój biznes na oddziałach lokalnych, w których będą zatrudnieni kompetentni fachowcy z uprawnieniami decyzyjnymi do pełnej obsługi klientów na swoim terenie.
Zbigniew Łazowski
Artykuł: <<< 2012-09-26 >>>