Dziennik Ubezpieczeniowy

Dziennik Ubezpieczeniowy >> Szukaj 

 

Archiwum :: O Dzienniku :: Prenumerata 

 Szukaj

 

 

Artykuł: <<< 2012-07-13 >>>

 

Felietonik

 

Nawigacja

2012-07-16  

|<<

   

 >>|

2012-07-13  

|<< 

<<<

>>>

 >>|

2012-07-12  

|<<

     

 

Data publikacji: 2012-07-13

Dz.U. nr: 3035

Drapieżnik ryzykuje posiłek

(HDI, MF, MG, PZU, Warta)

Starcia biznesowe często niewiele różnią się dynamiką od okrucieństw przyrody. Dla przeżycia jednej strony zginąć musi często druga. - Marcin Z. Broda

 

Nie wszyscy lubią oglądać programy przyrodnicze. Czasem jednak można tam dowiedzieć się, czy zobaczyć, usłyszeć rzeczy niby oczywiste, a jakże cenne. Choćby to, że w starciu drapieżnik - ofiara drapieżnik ryzykuje jedynie posiłek, a ofiara życie.

Ofiara

Patrząc na polski rynek ubezpieczeniowy zupełnie swobodnie i bez wielkiego zastanowienia można dobre ilustracje do takiejż obserwacji znaleźć. A pierwsze będzie tu na pewno PZU.

Kiedyś PZU robiło za typową ofiarę - wszyscy rozszarpywali, czy wyszarpywali kawałki sukna dla siebie. Każdy zagrabiał co mógł i jak mógł. Trzeba było pewnie szarpać w miarę ostrożnie, bo dinozaur mógł się zdenerwować, odwinąć i boleśnie kopnąć, czy nawet w przypływie nagłej furii zmiażdżyć, ale... Ale w większości przypadków i tak kończyło się, co najwyżej, na strachu.

Drapieżnik ryzykuje jedynie posiłek.

Ofiara ryzykuje życie.

Dinozaur miał zresztą przez większą część czasu raczej kiepski móżdżek. Z krótkotrwałymi wyjątkami był to organ przeszczepiony, nieszczególnie sprawny i przede wszystkim z ciałem żadnymi istotnymi połączeniami nerwowymi nie zintegrowany. Zdarzało się nawet, że sam ten organ całkiem sprawnie działające inne członki dinozaura odcinał. Słowem - PZU robiło za bezbronną dość ofiarę i całkiem przyjemne danie na obiad. Fakt, że nie schodziło i że cała operacja nie kończyła się jego definitywną i ostateczną śmiercią zawdzięczać możemy jedynie totalnej nierównowadze stanu początkowego - dinozaur był wielki, a hieny malutkie.

Najciekawsze może w tym wszystkim jest to, że po latach okazało się, że najlepiej na biznesie wyszli nie ci, którzy nastawiali się na szarpanie dinozaura, ale ci, którzy od początku i po prostu szukali własnej uprawnej łączki - swoich własnych klientów, swojej strategii, swojej myśli i drogi.

Drapieżnik

Jednak - powracając do PZU - nie będzie na pewno dla nikogo zaskoczeniem, że dziś ubezpieczyciel nie jest już dinozaurem i nie jest już ofiarą. Sam stał się drapieżnikiem i przeszedł na wielu bardzo frontach do kontrataku. Nie wszędzie może, nie wszędzie się da, nie wszędzie będzie skuteczny, bo pozwolił swoim konkurentom w wielu obszarach urosnąć już jednak zbyt mocno. Niemniej dla wielu potencjalnych ofiar PZU stanowi dziś naprawdę życiowe zagrożenie.

Na pewno jest PZU śmiertelnym zagrożeniem dla wielu małych pośredników. Takich multiagento-brokerów bez wyraźnego rysu, skonkretyzowanego rynku i z biznesem do "opanowania" w smartfonie. Tu rzeź niewiniątek już się zaczęła i po kolei wszystkie słabe i chore zwierzątka są i będą eliminowane.

Mam przy tym przekonanie graniczące z pewnością, że nie tylko sprzedawcy z Pcimia powinni się martwić. Powinny się martwić i większe słoniki, hipcie i niedźwiadki o leniwcach, czy innej drobnicy nie wspominając. PZU staje się bardzo groźne, rozpycha się na rynku przygotowując do ataku coraz mocniej, zbiera zasoby. Wszystkim zwierzątkom po kolei może zgotować prawdziwą rzeź niewiniątek.

PZU staje się coraz dla innych groźniejsze.

Oczywiście będzie tak o ile nie zainstalują spółce jakiegoś nowego móżdżku, co jednak zawsze w tym przypadku może się zdarzyć. Szczególnie, że - jak wieść niesie - obecny nie ma już tak silnego zaplecza jak kiedyś. Ot, wystarczy popatrzeć na karuzelę w wesołym miasteczku Ministerstwa Finansów, policzyć ilu szefów miała ostatnio Katarzyna Przewalska, czy pomyśleć o pozycji pierwszego strażaka RP nie tylko w Ministerstwie Gospodarki...

Siostrzyczki

Od programów przyrodniczych przeszliśmy jednak do polityki, co pewnie generalnie poziomowi intelektualnemu nie służy. Wróćmy więc do ubezpieczeń i popatrzmy na jeszcze jeden przykład pięknego związku drapieżnik - ofiara. Tym razem przykład oprzemy na dość ciekawej konstrukcji, gdzie mamusia adoptuje do rodziny nową siostrzyczkę (adoptowała parę nowych siostrzyczek, ale tu interesować nas będzie tylko jedna z nich), która błyskawicznie pożera starsze, choć od razu słabsze, dziecko. Ot, takie wypychanie z gniazdka.

Mowa oczywiście o polskim HDI i Warcie. Mniej o samych spółkach, ale bardziej o ich zarządach. Pięknie można było obserwować, jak drapieżniki siedzące za sterami adoptowanej właśnie siostrzyczki błyskawicznie zakręciły się za miejscem w gniazdku, a obecny w nim już od dawna zasiedziały, spokojny roślinożerca obudził się dopiero, kiedy już był prawie za burtą. Na czym polega gra zorientował się zbyt późno co pewnie będzie w ostatecznym rozrachunku kosztować dobre posady przede wszystkim paru jego ludzi. Bo ofiary są zjadane przez drapieżników w całości...

Jajecznica

Rozróżnienie drapieżnik - ofiara nie jest jedynym, które możemy wynieść z przyrody. Inne przyrodnicze, czy może bardziej przyrodniczo-śniadaniowe, porównanie to nauka idąca z przygotowania jajecznicy na bekonie. W trudzie pracy warto czasem zwrócić uwagę, jak wielka jest różnica w udziale świnki i kury przy przyrządzaniu tego jakże smacznego, a tradycyjnego porannego posiłku.

Kura się zaangażowała, a świnka poświęciła...

Marcin Z. Broda

 

Linki:  

Zobacz także:

Komentarz Małego brokera z miasta podobnego do Pcimia

 

Zobacz firmy: HDI, MF, MG, PZU, Warta

 

Komentuj Prześlij  Drukuj

Artykuł: <<< 2012-07-13 >>>

 

 

 

Profesjonalnie o ubezpieczeniach..

Miesięcznik Ubezpieczeniowy

 

 
 Strona przygotowana przez Ogma Sp. z o.o.