Dziennik Ubezpieczeniowy

Dziennik Ubezpieczeniowy >> Szukaj 

 

Archiwum :: O Dzienniku :: Prenumerata 

 Szukaj

 

 

Artykuł: <<< 2008-04-22 >>>

 

Ubezpieczenia komunikacyjne

 

Nawigacja

2008-04-23  

|<<

   

 >>|

2008-04-22  

<<<

>>>

 >>|

2008-04-21  

|<<

     

 

Data publikacji: 2008-04-22

Dz.U. nr: 1976

Huśtawka nastrojów

(NFZ)

Niewiele wskazuje na to, że w najbliższym czasie dojdzie do "przesilenia", czyli realnego wzrostu składek za ubezpieczenia komunikacyjne. Nawet argument w postaci podatku Religi, nie jest w stanie, póki co, zatrzymać odbywającego się obecnie "zjazdu cenowego". Widać to zwłaszcza w segmencie najbardziej pożądanym przez ubezpieczycieli, czyli w pojazdach nowych lub kilkuletnich, obejmowanych tzw. pakietami dealerskimi. I co najzabawniejsze, można odnieść wrażenie, że cała ta afera z opłatą na rzecz NFZ, stała się tylko dodatkowym impulsem do większej aktywności cenowej i generalnie - konkurencyjnej,

Dyskusja nad koniecznością podwyższania stawek, w związku z haraczem Religi, staje się w praktyce dyskusją czysto akademicką, bo konkurencja przyciska do muru i nie pozostawia manewru.

w tym segmencie.

Część firm, które od dłuższego czasu posiadają znaczący udział w rynku ubezpieczeń samochodów nowych, stara się zwracać uwagę na takie "drobiazgi", jak rachunek ekonomiczny i wynik, ale zwłaszcza w przypadku towarzystw, które kiedyś się zagapiły, a teraz za wszelką cenę próbują nadrobić stracony czas, powiedziałbym, że aktuariusze oraz spece od finansów są w stanie drzemki, a nawet letargu. Czyli wejście w rynek za wszelką cenę - z jednej strony i utrzymanie się na nim - z drugiej. A wszystko to, kosztem oczywiście bieżącego wyniku technicznego.

Innymi słowy, dyskusja nad koniecznością podwyższania stawek, w związku z haraczem Religi, staje się w praktyce dyskusją czysto akademicką, bo konkurencja przyciska do muru i nie pozostawia manewru. Powiem więcej. Nie dość, że nie można w takiej sytuacji podwyższyć stawek, to jeszcze wypada je obniżać, aby inni nie zabrali zbyt wiele z tego tortu.

Kapitalizm wymusza konkurencję, a konkurencja podobno wymusza niższe ceny i lepszą jakość towaru. Czy jednak jakość i niska cena mogą iść w parze. Śmiem wątpić. W każdym razie nie na dłuższą metę. Jakość na rynku z pewnością jest coraz wyższa, choć do ideału daleko. Bezdyskusyjnie, jakość produktu ubezpieczeniowego (mam na myśli ubezpieczenia samochodowe), jest mierzona obecnie nie tylko serwisem sprzedażowym, ale również (a nawet przede wszystkim) posprzedażowym, czyli likwidacją szkód. Wiadomo, że to najbardziej newralgiczny punkt ubezpieczeń, zwłaszcza komunikacyjnych. Tu standardy rzeczywiście poszły ostatnio w górę. Z pełną odpowiedzialnością można powiedzieć, że niektórzy ubezpieczyciele bardzo się starają i niektórym to wychodzi całkiem zgrabnie, choć oczywiście nie idealnie. Ale idealnie nie będzie NIGDY. Za duża skala działalności, zbyt dużo niuansów, pola do interpretacji, czy nadużyć i generalnie, wg przysłowia - gdzie drwa rąbią, tam wióry muszą polecieć.

Odnoszę jednak nieodparte wrażenie, że oczekiwanie, iż jakość obsługi likwidacyjnej przeważy nad wysokością składki, to zwykła ułuda. Niestety, to nie jakość serwisu likwidacyjnego, jest w dalszym ciągu i jeszcze pozostanie, najważniejszym kryterium wyboru stosowanym przez klientów i przez tzw. kanały dystrybucji. Jest nim oczywiście CENA. Nie bez przyczyny, szereg firm z branży reklamując swoje usługi, posługuje się hasłem: "tanie ubezpieczenia". Ludzie patrzą przede wszystkim na wysokość składki, jaką muszą zapłacić. I nie ma się temu co dziwić. Sytuacja ekonomiczna determinuje wybór a my podejmujemy decyzje, odnosząc się do teraźniejszości, a nie jakiejś dłuższej perspektywy czasu. Nie przewidujemy, nie zastanawiamy się nad konsekwencjami. Nie podliczamy najczęściej wszystkich za i przeciw.

Oczekiwanie, iż jakość obsługi likwidacyjnej przeważy nad wysokością składki, to zwykła ułuda.

Wracając do "wycinanki", jaką zafundowali nam ubezpieczyciele, zauważyłem swego czasu, że ustalanie stawek za ubezpieczenia komunikacyjne odbywa się cyklicznie i falowo. Np. dwa lata stawki idą w górę, następnie dwa, czy trzy w dół. I tak na zmianę. Przypomina to trochę cykle koniunktury gospodarczej czy giełdowej. Obecnie, korzystając z terminologii giełdowych analityków technicznych, odnoszę wrażenie, że trwa ostatni etap fali opadającej, charakteryzujący się dużymi "spadkami". Są one widoczne szczególnie właśnie w pakietach dealerskich (blue chipach). Aktualna skala "spadków" (prawie paniki) jest tak duża, że zwiastuje być może odwrócenie trendu. Zwłaszcza, że pojawiły się przecież istotne "przesłanki fundamentalne", jak haracz Religi, czy sprawa VAT-u w odszkodowaniach, które do tej pory zostały jakby trochę zignorowane przez rynek, ale prędzej czy później muszą wpłynąć na "notowania", czyli cenę.

A jak będzie rzeczywiście? W ubezpieczeniach, jeszcze gorzej niż na giełdzie. Huśtawka nastrojów, a wszystkie analizy można wyrzucić do kosza. Tylko klient się cieszy, bo jest coraz taniej...

Radosław Nowak

Autor jest prezesem firmy INTER-TUR Sp. z o.o.

 

Linki:  

Dz.U. nr 81 (1975) z dn. 2008-04-21, Marcin Z. Broda, Do ochłodzenia koniunktury

 

Zobacz firmy: NFZ

 

Komentuj Prześlij  Drukuj

Artykuł: <<< 2008-04-22 >>>

 

 

 

Profesjonalnie o ubezpieczeniach..

Miesięcznik Ubezpieczeniowy

 

 
 Strona przygotowana przez Ogma Sp. z o.o.