Dziennik Ubezpieczeniowy

Dziennik Ubezpieczeniowy >> Szukaj 

 

Archiwum :: O Dzienniku :: Prenumerata 

 Szukaj

 

 

Artykuł: <<< 2012-12-13 >>>

 

Wokół likwidacji

 

Nawigacja

2012-12-14  

|<<

   

 >>|

2012-12-13  

<<<

>>>

 >>|

2012-12-12  

|<<

     

 

Data publikacji: 2012-12-13

Dz.U. nr: 3142

Straty, których poszkodowany nie poniósł

Warsztat jest tylko wykonawcą usługi, jaką zlecił mu klient. I w ramach tak prowadzonej działalności odpowiada wobec klienta za to by naprawa była wykonana rzetelnie, dobrze i przy wykorzystaniu części tego typu co wykazywane później w fakturach VAT. - Monika Borowiecka-Paczkowska

 

Patrząc na to co dzieje się w likwidacji szkód, szczególnie komunikacyjnych, dochodzę do wniosku, że wyrządzenie szkody zwalnia poszkodowanego z wszelkich konsekwencji polegających na tym, że jest on obowiązany chociażby do tego by podjąć działania w celu naprawienia powstałej szkody, i to jak najszybciej, tak by szkoda ta nie uległa powiększeniu. Nasz narodowy poszkodowany to osoba, która jest przekonana o tym, że w przypadku wyrządzenia jej szkody nie powinna wyłożyć ani złotówki w celu jej naprawienia. Nasz poszkodowany wierzy w to, że przelewając prawo do wierzytelności, jaką jest odszkodowanie nigdy więcej o tej sprawie nie usłyszy. Nic bardziej mylnego.

Prawo do odszkodowania jest zawsze związane z osobą poszkodowaną.

Cesji nie ma

Standardem w praktyce naprawiania szkód komunikacyjnych jest to, że w sprawie klient pojawia się tylko na początku. Potem dyskusje w zakresie sposobu naprawienia szkody prowadzi zakład naprawczy, który jak dobra ciocia nie tylko dokonuje naprawy, ale też jeszcze oferuje poszkodowanemu pojazd zastępczy. I to wszystko na koszt ubezpieczyciela. Dodatkowo jest święcie przekonany o tym, że na podstawie podpisanej z klientem "cesji" nabywa prawa do odszkodowania, co daje mu możliwość decydowania i dyskutowania z ubezpieczycielem, jaki powinien być zakres obowiązku odszkodowawczego w kontekście rozmiaru doznanej przez poszkodowanego szkody.

A tutaj przecież nie dochodzi do żadnej cesji praw. Prawo do odszkodowania jest zawsze związane z osobą poszkodowaną, zaś umowa pomiędzy klientem i warsztatem, szumnie nazywana "cesją praw", jest zwykłym przelewem konkretnej wierzytelności należnej poszkodowanemu z tytułu wypadku. Dodatkowo tylko do wysokości, jaka przysługiwałaby samemu poszkodowanemu.

Jeżeli zatem roszczenie będzie bezpodstawne lub wygórowane - warsztat nie będzie miał prawa do otrzymania odszkodowania wyższego niż to, które otrzymałby poszkodowany. I nie ma tutaj znaczenia, że poszkodowany podpisał umowę "cesji" - górną granicę przelewu wierzytelności stanowi kwota wierzytelności wymagalnej od dłużnika.

Na niekorzyść poszkodowanego

Sytuacja ta jest szczególnie ciekawa, jeżeli spojrzymy na nią przez pryzmat ostatnich uchwał Sądu Najwyższego, gdzie Sąd wielokrotnie mówił o tym, że dowodem na powstanie straty jest jej uregulowanie przez poszkodowanego. Tak naprawdę klient straty tej faktycznie nie pokrył, bo przeniósł wierzytelność na podmiot, który wykonał usługę w postaci najmu pojazdu. Co jednak może się odbić niekorzystnie na samym poszkodowanym (który w ten oto sposób traci kontrolę nad własnymi środkami finansowymi).

Ubezpieczyciel nie zawsze uzna wierzytelność zgłaszaną przez warsztat w całości.

Przecież ubezpieczyciel nie zawsze uzna wierzytelność zgłaszaną przez warsztat w całości. I to z różnych przyczyn - bo tak długi okres najmu nie był zasadny, bo można było wykorzystać inne formy np. przewóz taksówką, który jest tańszym i bardziej ekonomicznym sposobem naprawienia tej szkody. Nie mówiąc już o takiej sytuacji, gdy roszczenie zostaje odrzucone w całości jako niezasadne (przejazd sporadyczny, poszkodowany posiada inny pojazd, który mógł używać, lecz nie używał, bo pracownik warsztatu przekonał go, że pojazd zastępczy mu się należy jak psu zupa ).

No cóż - w takim przypadku warsztat walczy do końca i kieruje sprawę na drogę postępowania sądowego. Lecz sytuacja procesowa powoda jest obecnie trochę inna. Na podstawie uchwały Sądu Najwyższego można spodziewać się, że nie każda taka sprawa skończy się przyznaniem odszkodowania na rzecz warsztatu. A jeżeli nawet - to nie zawsze za pełen okres najmu i po stawkach wykazywanych przez warsztat. Wtedy nie pozostanie mu nic innego jak wrócić do klienta, który przecież korzystał z pojazdu zastępczego w okresie naprawy, lecz kosztów tych nie uregulował.

Świadomość klienta

Prawo to wynika z zapisu art. 516 k.c., który jasno wskazuje, że zbywca wierzytelności ponosi odpowiedzialność za to, że wierzytelność określoną w umowie przelewu jest wymagalna. Jeżeli nie jest wymagalna, a podpisał umowę najmu pojazdu, to niestety będzie musiał uregulować koszty wynikające z tej umowy.

Czy tak będzie? Raczej nie. Wszyscy wiemy, że usługa polegająca na najmie pojazdu zastępczego na czas naprawy jest "płatna" tylko wtedy, gdy koszty te ma pokryć ubezpieczyciel. Wystarczy wejść na którąkolwiek stronę warsztatu samochodowego, by znaleźć reklamę "oferujemy bezpłatny pojazd zastępczy na czas naprawy". Dlatego roszczenia z tego tytułu składane przez warsztaty i ich upór w dochodzeniu tych kwot przed sądem są bardzo podejrzane. Przecież o wypłatę występuje podmiot żywotnie zainteresowany tym, aby ta kwota była jak najwyższa. Poszkodowany w tym zakresie nie wyłożył ani złotówki. Może nawet nie był świadomy, że w ogóle powinien coś zapłacić.

Zawsze w takich sytuacjach dochodzę do wniosku, że w Polsce mamy bardzo bogatych poszkodowanych, którzy zawsze mogą pozwolić sobie na luksus nie monitorowania kosztów związanych z naprawieniem ich szkody. Umowy przelewu niejednokrotnie zawierają jedynie lakoniczne stwierdzenie, że przelew dotyczy "odszkodowania za pojazd uszkodzony w wypadku z dnia ...", co generalnie oznacza, że klient do końca nie wie, o jakie "poniesione" koszty wystąpi ten kto wierzytelność na siebie przyjął (w tym przypadku warsztat). Gdyby zapytać się każdego klienta czy wynajmował pojazd zastępczy w wielu przypadkach okazać by się mogło, że nie. Że nabywca wierzytelności wykorzystał okazję, by zgłosić wyższe roszczenie lub też zgłosić roszczenie z tytułu usługi, która nigdy nie została wykonana.

Ważne jest rozróżnienie kim w procesie likwidacji jest warsztat.

Rola warsztatu

Dlatego też tak ważne jest rozróżnienie kim w procesie likwidacji jest warsztat. Jest tylko wykonawcą usługi jaką zlecił mu klient. I w ramach tak prowadzonej działalności odpowiada wobec klienta za to by naprawa była wykonana rzetelnie, dobrze i przy wykorzystaniu części tego typu co wykazywane później w fakturach VAT. I podpisując z klientem umowę przelewu wierzytelności nie otrzymuje automatycznie wszelkich praw przysługujących poszkodowanemu, lecz tylko prawo do wierzytelności i do praw z niej wynikających. Wszelkie zatem dyskusje prowadzone przez warsztat na temat wypłaty wyższego odszkodowania na podstawie kolejnego kosztorysu nie dają podstawy do podwyższania wartości należnego odszkodowania. Bo decydujące znaczenie ma tutaj decyzja Klienta i faktycznie poniesione koszty.

Poszkodowany w sprawie jest zawsze ten sam. Bez względu na to na kogo przeniósł wierzytelność w postaci należnego odszkodowania. I o tym w procesie likwidacji szkody należy zawsze pamiętać.

Monika Borowiecka-Paczkowska

MBP Szkolenia Ubezpieczeniowe

 

Linki:  

Zobacz także:

Komentarz Bartosza Paczesnego

Komentarz Pawła Ptaszyńskiego

 

Archiwum: Wokół likwidacji

 

Komentuj Prześlij  Drukuj

Artykuł: <<< 2012-12-13 >>>

 

 

 

Profesjonalnie o ubezpieczeniach..

Miesięcznik Ubezpieczeniowy

 

 
 Strona przygotowana przez Ogma Sp. z o.o.