Dziennik Ubezpieczeniowy

Dziennik Ubezpieczeniowy >> Szukaj 

 

Archiwum :: O Dzienniku :: Prenumerata 

 Szukaj

 

 

Artykuł: <<< 2012-09-07 >>>

 

Komentarze

 

Nawigacja

2012-09-10  

|<<

   

 >>|

2012-09-07  

|<< 

<<<

>>>

 >>|

2012-09-06  

|<<

     

 

Data publikacji: 2012-09-07

Dz.U. nr: 3075

Komentarz do: Kompensacyjny charakter zadośćuczynienia

Parafrazując wypowiedź z pierwszych stron gazet - wolę, kiedy Pani Monika Borowiecka-Paczkowska bawi się kalkulatorem, niż kodeksem.

Publikacja "Kompensacyjny charakter zadośćuczynienia" wzbudziła moje zainteresowanie m.in. ze względu na krytyczne podejście do poglądu Sądu Najwyższego. Prawo nie działa w próżni i musi reagować na zmieniającą się rzeczywistość. Z natury rzeczy, reakcja na zmianę jest poprzedzona zmianą więc musi cechować się opóźnieniem - im mniejszym, tym lepiej, choć i nazbyt pospieszna legislacja, zwana też przez niektórych biegunką legislacyjną, bywa brzemienna w negatywne skutki. W przypadku ubezpieczeń obowiązkowych ta ostatnia teza nie wymaga chyba rozwinięcia.

Polemizować z poglądami Sądu, jak z każdymi innymi, można, bo i poglądy samego Sądu Najwyższego ewoluują. I tak, odnosząc się do tytułowej kompensacyjnej funkcji zadośćuczynienia w "latach 60. ubiegłego stulecia w orzecznictwie ukształtował się pogląd, że wysokość zadośćuczynienia powinna być utrzymana w rozsądnych granicach, odpowiadających aktualnym warunkom i przeciętnej stopie życiowej społeczeństwa (...). Jego konsekwencją (...)była utrzymująca się tendencja do zasądzania skromnych sum tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. W ostatnich latach Sąd Najwyższy, w dążeniu do przełamania tej tendencji, wielokrotnie podkreślał, że ze względu na kompensacyjny charakter zadośćuczynienia jego wysokość musi przedstawiać odczuwalną wartość ekonomiczną, adekwatną do warunków gospodarki rynkowej" (Wyrok Sądu Najwyższego - Izba Cywilna z dnia 17 września 2010 r. II CSK 94/2010).

Tak więc i Sąd Najwyższy nie działa w próżni i reaguje m.in. na zmiany ustrojowe które rzutują na aksjologię prawa. Głosy polemiczne, takie jak i ten przeze mnie komentowany, mogą zapewne wpływać na tempo ewolucji poglądów Sądu. W przytoczonym już orzeczeniu można znaleźć pogląd, z którym autorka komentowanego tekstu, jak rozumiem, się nie zgadza, warto go więc szerzej przytoczyć:

"Suma pieniężna przyznana tytułem zadośćuczynienia ma stanowić przybliżony ekwiwalent poniesionej szkody niemajątkowej, powinna zatem wynagrodzić poszkodowanemu doznane przez niego cierpienia fizyczne i psychiczne i ułatwić przezwyciężanie ujemnych przeżyć. Nie oznacza to jednak, że formą złagodzenia doznanej krzywdy musi być nabywanie dóbr konsumpcyjnych o wartości odpowiadającej poziomowi życia poszkodowanego. Trzeba zauważyć, że takie pojmowanie funkcji kompensacyjnej prowadziłoby do różnicowania krzywdy, a tym samym wysokości zadośćuczynienia zależnie od stopy życiowej poszkodowanego. Godziłoby to w zagwarantowaną w art. 32 Konstytucji zasadę równości wobec prawa, a także w powszechne poczucie sprawiedliwości. Poziom życia poszkodowanego nie może być zatem zaliczany do czynników, które wyznaczają rozmiar doznanej krzywdy i wpływają na wysokość zadośćuczynienia."

Sąd dość jasno wskazał wartości, których ochrona uzasadnia przyjęcie takiego, a nie innego, poglądu. Z komentowanego zaś tekstu wywodzę, że uwzględnienie statusu majątkowego poszkodowanego przy miarkowaniu zadośćuczynienia ma na celu zapobieganie nadmiernemu wzbogacaniu biednych. Trudno się temu dziwić, znając punkt widzenia Autorki tekstu - wszak w dobie szalejącego kryzysu nadmierne wzbogacanie biednych mogłoby doprowadzić do jednoczesnego nadmiernego zubożenia bogatych. Pani Monika Borowiecka-Paczkowska w analizie relacji zadośćuczynienia na poziomie 4000 zł do zarobków posługuje się przykładami, w których wynosi to od 66% miesięcznych dochodów do ich trzynastokrotności. Idąc tropem powiązania wysokości zadośćuczynienia z miesięcznymi dochodami zastanawiam się, jaki współczynnik zarobków do zadośćuczynienia zdaniem autorki byłby najwłaściwszy. W naszym społeczeństwie zarobki są bowiem jeszcze bardziej rozwarstwione. I gdyby do tego zestawienia dodać jeszcze prezesa zakładu ubezpieczeń notowanego na GPW, to okazałoby się, że przy rocznym dochodzie 8,74 mln zł, średnio miesięcznie zarabia 728 tys. zł. Dla niego analizowany współczynnik stosunku zadośćuczynienia w kwocie 4000 zł do miesięcznego dochodu wyniósłby 0,55 %, a inaczej ujmując: 1/182. Nie wątpię, że odczuwa ból podobnie, jak i osoby o niższych zarobkach. Stąd też moje pytanie do Autorki tekstu: Jeżeli dobrze byłoby powiązać zarobki z wynagrodzeniem, to do jakiego stopnia? W tezie, że "pytanie o sytuację ekonomiczną poszkodowanego może mieć w niektórych przypadkach istotne znaczenie dla oceny, jaka kwota zadośćuczynienia spełni warunek kompensacyjności" użycie określenia "niektóre przypadki" zdaje się mieć jednostronny wydźwięk - wtedy, gdy dzięki temu uda się wypłacić mniej. Bo jeżeli nie, to dlaczego osiągającemu dochód ponad stukrotnie wyższy od bezrobotnego prezesowi zakładu ubezpieczeń nie przyznać ponad stukrotnie wyższego zadośćuczynienia. Jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi: bo zgodnie z art. 2 Konstytucji RP Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej, a władzę sądowniczą sprawują sądy, które związane są ustawami, przed nimi zaś Konstytucją.

Bartłomiej Krupa

Prezes Zarządu Polskiej Izby Doradców i Pośredników Odszkodowawczych

 

Linki:  

Zobacz komentowany tekst:

Kompensacyjny charakter zadośćuczynienia

Zobacz także:

Komentarz Moniki Borowieckiej-Paczkowskiej

 

Komentuj Prześlij  Drukuj

Artykuł: <<< 2012-09-07 >>>

 

 

 

Profesjonalnie o ubezpieczeniach..

Miesięcznik Ubezpieczeniowy

 

 
 Strona przygotowana przez Ogma Sp. z o.o.