Dziennik Ubezpieczeniowy

Dziennik Ubezpieczeniowy >> Szukaj 

 

Archiwum :: O Dzienniku :: Prenumerata 

 Szukaj

 

 

Artykuł: <<< 2011-12-20 >>>

 

Felietonik - Z notatnika ubezpiecznika

 

Nawigacja

2011-12-21  

|<<

   

 >>|

2011-12-20  

|<< 

<<<

>>>

 >>|

2011-12-19  

|<<

     

 

Data publikacji: 2011-12-20

Dz.U. nr: 2894

Intelekt pod ochroną

Dlaczego w naszym kraju nie można ubezpieczyć praw patentowych (czy innych dóbr intelektualnych) od ich naruszenia, kradzieży czy utraty? - Paweł Sikora

 

Zadzwoniła do mnie znajoma zajmująca się biznesem szkoleniowym, z propozycja zjedzenia darmowego obiadu w całkiem sympatycznej restauracji i w przyzwoitym towarzystwie. Zaintrygowała mnie ta propozycja, gdyż wiem, że na świecie nie ma nic za darmo. Prawda szybko wyszła na jaw. W zamian za obiad musiałem odsiedzieć kilka godzin na szkoleniu z ochrony własności intelektualnej. Szkolenie również było darmowe, a dokładnie zapłacone przez Unię Europejską w ramach programu "kapitał ludzki", czy jakiegoś tam. Uwielbiam się szkolić, a i zjeść też lubię - wobec powyższego skorzystałem z propozycji. Na miejscu zrozumiałem kłopot mojej znajomej. Oprócz mnie i jej samej na sali udało się zgromadzić jeszcze... dwie osoby. Prawie ze łzami w oczach rzuciła tylko: "patrz tyle ogłoszeń poszło i nic!"

Kradzież rozumu

Tu uwaga natury ogólnej. Naszego tradycyjnego narodowego sprytu jakoś nijak nie potrafimy zużytkować w celach pożytecznych dla jednostki, jak i dla ogółu. Innowacyjność, odkrywczość, pomysłowość to niemalże chleb codzienny Polaka, a jednak jak spojrzymy na ilość wniosków patentowych czy zastrzeżeń znaków towarowych na głowę przeciętnego Niemca, Francuza czy nawet Czecha lub Węgra to wyłania nam się obraz wręcz dramatyczny. Być może tak wiele sił intelektualnych musimy poświęcić na codzienną walkę o przeżycie, że nie starcza nam ich już na inne myślenie twórcze?

Spece od patentów nazywają wykorzystanie cudzej własności intelektualnej "oraniem cudzymi wołami".

Na pewno zaś w kwestii zabezpieczenia praw na owocach tegoż myślenia jest dramatycznie, czego dowiedziałem się na tymże szkoleniu. Prowadziło je dwóch rzeczników patentowych - jeden z wykształcenia prawnik, drugi zaś inżynier. To właśnie pokazuje jak bardzo interdyscyplinarna jest to dziedzina. Ponieważ po obiedzie towarzystwo z tzw. "nagonki" się wykruszyło, zajęcia zrobiły się jeszcze bardziej kameralne i właściwie przerodziły się w miłą i sympatyczną dyskusję na tematy biznesowe. Dość szybko wyszło, że zajmuje się ubezpieczeniami. Zadano mi pytanie podstawowe: dlaczego w naszym kraju nie można ubezpieczyć praw patentowych (czy innych dóbr intelektualnych) od ich naruszenia, kradzieży czy utraty

Każdy orze, jak ...

Tutaj niestety trafiono w obszar mojej niewiedzy. Zacząłem coś sobie przypominać na ten temat a propos Niemiec czy Wielkiej Brytanii. W końcu musiałem przyznać, że takich ubezpieczeń na naszym rynku nie znam. Zacząwszy jednak w domu wertować zasoby internetu oraz przepytawszy przyjaciół brokerów (których uważam za "Alfę i Omegę"), przekonałem się, że nie znam, gdyż najprawdopodobniej takiego ubezpieczenia na naszym rynku nie ma.

Naruszenia dóbr intelektualnych stanowią podstawowe wyłączenie odpowiedzialności ubezpieczycieli w zakresie ubezpieczenia OC działalności.

Jest to dość dziwne, gdyż jak potem doczytałem tego rodzaju ubezpieczenie jest standardem w obu wymienionych (jak i innych) przeze mnie krajach. Wchodzi ono w pakiet podstawowych ubezpieczeń podmiotu gospodarczego. Bo też i jest logiczne, że podmiot gospodarczy chroni całe swoje mienie tj. zarówno tegoż składniki materialne, jak i niematerialne, w tym choćby znaki towarowe czy nazwę własnej firmy. Możemy sobie wyobrazić, jakie straty może spowodować nagłe pojawienie się na rynku towaru podrobionego z naszym logo, wykorzystane naszego patentu, czy wzoru użytkowego. Mogą to być nie tylko utracone dochody, ale i straty rzeczywiste polegające choćby tylko na utracie konkretnego rynku, za którego odzyskanie trzeba będzie zapłacić. Spece od patentów nazywają to "oraniem cudzymi wołami".

Jaś nie doczekał

Odrębną sprawą są koszty związane z dochodzeniem naszych praw wobec naruszycieli. Koszty procesowe, pełnomocnicy, biegli to wszystko może spowodować, że zrujnujemy się walcząc o słuszną sprawę, zaś do jej oczekiwanego rozstrzygnięcia i tak nie dojdzie. Ubezpieczenie pasowałoby tu jak ulał. W tym miejscu musimy poruszyć jeszcze inny problem. Naruszenia dóbr intelektualnych stanowią podstawowe wręcz wyłączenie odpowiedzialności ubezpieczycieli w zakresie ubezpieczenia OC działalności. Różnica w analizowanych OWU jest jedynie taka, że wyłączenie to jest: albo bezwzględne, albo względne tj. możliwe do zniesienie za opłatą dodatkowej składki. Ciekaw jestem tylko jak wiele podmiotów włącza to ryzyko w zakres swojego OC działalności? Pewnie niewiele. A przecież naruszenia tego rodzaju to wbrew temu, co nam się wydaje rzecz zwyczajna i częsta. Dlaczego?

Odpowiedzialność cywilna z tytułu naruszenia dóbr intelektualnych powstaje również w sposób zupełnie niezawiniony i nieświadomy.

Otóż odpowiedzialność cywilna z tego tytułu powstaje również w sposób zupełnie niezawiniony i nieświadomy (bez winy). Wystarczy dla przykładu, że zakupiony przez nas zupełnie legalnie towar okaże się nagle naruszającym czyjąś własność intelektualną (np. czyjś znak towarowy został nagle zastrzeżony, bądź w toku procesu ustalono czyjeś prawo do niego). Odpowiedzialność cywilną ponosi każdy zarabiający w całym łańcuchu dystrybucyjnym. W ramach tzw. "roszczenia o wydanie uzyskanych korzyści", jako podmiot nieuprawniony będziemy zmuszeni przekazać na rzecz podmiotu uprawnionego z prawa własności intelektualnej korzyści, które uzyskaliśmy wskutek bezprawnego (a nieznajomość prawa w tym przypadku rzeczywiście zaszkodzi) zachowania naruszającego to prawo. Przy czym nie ma tu znaczenia nasza dobra wiara. Zapłacić trzeba i tak. Na podobnej zasadzie możemy jeszcze być adresatem roszczenia o: usuniecie skutków naruszeń (np. ogłoszenie, wycofanie towaru), czy wpłata kwoty na cel społeczny. Na szczęście mało jest jeszcze podmiotów tak skrupulatnie broniących swoich praw.

Knockout

Na koniec wspomnę o sytuacji, gdy czyjeś prawa są na ruszane przez nas w sposób zawiniony (wiem, bądź powinienem był wiedzieć). Roszczenia w takim wypadku mogą być już zabójcze dla przeciętnego przedsiębiorstwa (zadośćuczynienie). Owszem, można powiedzieć wzorem starożytnych: "chcącemu nie dzieje się krzywda" - zawiniłeś to płać! Jednak powszechne lekceważenie owoców cudzego intelektu sprawia, że i tu raczej zaskoczy nas fakt, że ktoś to faktycznie egzekwuje. Zwykliśmy tego rodzaju naruszenia bagatelizować, bądź traktować, jako "czyn o niskiej społecznej szkodliwości". Ponadto każdy wie, że to "Chinole" wszystko podrabiają. No tak, ale ochrona dóbr intelektualnych ma ograniczony zasięg terytorialny. Może się zdarzyć tak, że gdzie indziej nie działa, u nas zaś akurat zadziała i to tak, że się już nie podniesiemy.

To tak jak ze Świętym Mikołajem. Gdzie indziej prezenty zostawia w skarpetach, u nas zaś na prezent zostawia jedynie skarpety.

Wesołych Świąt!

Paweł Sikora

Prawnik, ubezpieczeniowiec, doktorant na wydziale prawa UŚ, doradca zarządów firm grupy President Electronics Poland.

 

Archiwum: Felietonik - Z notatnika ubezpiecznika

 

Komentuj Prześlij  Drukuj

Artykuł: <<< 2011-12-20 >>>

 

 

 

Profesjonalnie o ubezpieczeniach..

Miesięcznik Ubezpieczeniowy

 

 
 Strona przygotowana przez Ogma Sp. z o.o.