Dziennik Ubezpieczeniowy

Dziennik Ubezpieczeniowy >> Szukaj 

 

Archiwum :: O Dzienniku :: Prenumerata 

 Szukaj

 

 

Artykuł: <<< 2011-11-22 >>>

 

Felietonik - Z notatnika ubezpiecznika

 

Nawigacja

2011-11-23  

|<<

   

 >>|

2011-11-22  

|<< 

<<<

>>>

 >>|

2011-11-21  

|<<

     

 

Data publikacji: 2011-11-22

Dz.U. nr: 2874

Cena niewygody

(SN)

Za normalne następstwo danego zdarzenia uważa się taki skutek, który "zazwyczaj", "w zwykłym porządku rzeczy" jest konsekwencją tego zdarzenia. - Paweł Sikora

 

Firmy ubezpieczeniowe już od dłuższego czasu zdawały sobie sprawę, że koszty pojazdu zastępczego prędzej czy później będą jednak zmuszone ponosić. Było to jedynie kwestią czasu. Każdy przeciętnie wykształcony prawnik z łatwością wskazałby niezliczone orzeczenia Sądu Najwyższego, w których to pojęcie szkody definiowano na tyle szeroko, że mieściły się w nim również uszczerbki w postaci dodatkowych kosztów usunięcia niewygody, wynikającej z ograniczenia możności korzystania z mienia. Weźmy choćby: wyrok Sądu Najwyższego - Izba Cywilna z dnia 14 stycznia 2005 r. III CK 193/2004 (Lex Polonica nr 385196) [...] wielkością wyznaczającą szkodę majątkową jest stan hipotetyczny majątku poszkodowanego w chwili ustalania odpowiedzialności, to określając ten stan należy mieć na względzie w zasadzie wszystkie czynniki zdolne do jego kształtowania, które zaistniały lub niewątpliwie zaistniałyby po zdarzeniu rozpatrywanym, jako przyczyna odpowiedzialności".

Na smyczy

Jak już kilkakrotnie tu na tych łamach podnosiliśmy - nasz system odpowiedzialności cywilnej deliktowej należy do najbardziej rygorystycznych w Europie (jest to system germański), chociaż paradoksalnie stosowana u nas konstrukcja deliktowa oparta jest na wzorze francuskim (system romański) uważanym znów za najbardziej rozrzutny. Co to oznacza? Ano to, że decydujące znaczenie w wyznaczaniu zakresu i rozmiaru należnego odszkodowania ma nie kodeks cywilny, ale orzecznictwo i teoria prawa cywilnego. W tejże ostatniej już pół wieku temu sformułowano założenie mówiące o konieczności "trzymania deliktów na wodzy". Porównując nasz system z systemem francuskim określano ten drugi, jako niezdrowy czy wręcz patologiczny. Głoszono tezy mówiące, iż należy się przeciwstawiać zmianom mogącym doprowadzić do lawinowego wzrostu liczby i rozmiaru roszczeń odszkodowawczych. Również fakt wprowadzenia powszechnych ubezpieczeń odpowiedzialności cywilnej tego poglądu o dziwo nie zmienił. Pewnie dlatego, że wtedy ubezpieczyciel był państwowy i nikt nie był zainteresowany, aby podatki nakładane na ludność były w jakiejkolwiek formie tejże zwracane.

Decydujące znaczenie w wyznaczaniu zakresu i rozmiaru należnego odszkodowania ma nie kodeks cywilny, ale orzecznictwo i teoria prawa cywilnego.

Tanio i swojsko

W nowych realiach gospodarczych wbrew oczekiwaniom społecznym prawo deliktów nie uległo przewartościowaniu. Najlepszy dowód na to, że o powrót zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej (446 par. 4 k.c.) walka trwała prawie 20 lat. Do trzymania w ryzach deliktów zaprzęgnięto wiele wybitnych umysłów prawniczych czerpiących garściami z innych koncepcji cywilistycznych. Najbardziej obiecująca była cywilistyka niemiecka, jako że sama doskonale opanowała sztukę ograniczania zakresu odpowiedzialności odszkodowawczej poprzez tzw. miarkowanie, czyli "Billigkeit" (każdy chyba wie, co znaczy "billig"). Owszem niemiecki system deliktów w całości jest jednym z najbardziej skomplikowanych w Europie (jak to dobitnie wyraziła słynna komisja Ole Lando), to jednak od czasu do czasu udaje się przeszczepić na nasz grunt krajowy jakiś jego element, obiecujący pod kątem ograniczenia nadmiernie wybujałych roszczeń poszkodowanych.

Cel normy

Ostatnio na tapetę wzięto fundamentalną dla prawa niemieckiego koncepcję "celu ochronnego normy" (Schutzzweck der Norm). Zakłada ona konieczność ścisłego trzymania się wykładni celowościowej, (czyli odpowiadającej na pytanie, co i kogo ustawodawca konkretnie zamierzał chronić nakładając daną normę). Nawet, jeżeli by działanie sprawcy deliktu dotykało innych dóbr niż będących przedmiotem ochrony (norma zakazuje uszkadzania samochodu, ale już nic nie mówi o niemożności dojazdu do pracy) lub dóbr innych osób niż bezpośrednio chronione daną normą (dzieci poszkodowanego nie ma jak dowieść do szkoły) to takie działanie nie jest uważane za bezprawne (tj. nie ma w nim obiektywnego elementu winy). Jest to tzw. bezprawność względna, którą to koncepcję podchwyciło nawet nasze sądownictwo (patrz np. wyrok Sądu Najwyższego - Izba Cywilna z dnia 24 września 2008 r. II CSK 177/2008). Wrzawa jaka powstała w związku z tym spowodowała szereg polemicznych opracowań naukowych. Nie muszę dodawać, iż te popierające powyższą koncepcję łatwo można wykorzystać do kolejnego ograniczenia roszczeń ubezpieczeniowych.

Do trzymania w ryzach deliktów zaprzęgnięto wiele wybitnych umysłów prawniczych.

Czemu sprzyja stłuczka

Krytykujący koncepcję "bezprawności względnej" nie tylko podkreślają jej organiczną wręcz obcość w naszym systemie prawnym, lecz przede wszystkim podkreślają inny element odpowiedzialności cywilnej tj. związek przyczynowo skutkowy. Elementowi temu nadają oni priorytetowe znaczenie przy określaniu kręgu poszkodowanych i zakresu naprawienia szkody. Namiętnie komentowana ostatnio uchwała Sądu Najwyższego dotycząca pojazdu zastępczego w uzasadnieniu zapewne będzie nawiązywała do przytoczonej na samym wstępie linii orzecznictwa. Związek przyczynowo skutkowy jest bowiem dość elastyczną konstrukcją. Wynika to z jego definicji: mówimy cały czas o tzw. adekwatnym związku przyczynowo skutkowym. Jego stwierdzenie oznacza konieczność przeprowadzenia pewnego zabiegu wartościującego: za adekwatne uważa się tylko te następstwa działania sprawcy deliktu, które spełniają wymóg bycia "normalnymi". Co jednak według sądu jest normalne? Skoro zaczęliśmy felieton od wyroku, to i skończmy go wyrokiem: Sąd Najwyższy - Izba Cywilna dnia 11 września 2003 r. (Lex Polonica nr 1263254) "Za normalne następstwo danego zdarzenia uważa się taki skutek, który "zazwyczaj", "w zwykłym porządku rzeczy" jest konsekwencją tego zdarzenia, a zatem, jeżeli zdarzenie to "ogólnie sprzyja" jego wystąpieniu.

A stłuczka "ogólnie sprzyja" niemożności poruszania się samochodem.

Paweł Sikora

Prawnik, ubezpieczeniowiec, doktorant na wydziale prawa UŚ, doradca zarządów firm grupy President Electronics Poland.

 

Archiwum: Felietonik - Z notatnika ubezpiecznika

 

Zobacz firmy: SN

 

Komentuj Prześlij  Drukuj

Artykuł: <<< 2011-11-22 >>>

 

 

 

Profesjonalnie o ubezpieczeniach..

Miesięcznik Ubezpieczeniowy

 

 
 Strona przygotowana przez Ogma Sp. z o.o.