Dziennik Ubezpieczeniowy

Dziennik Ubezpieczeniowy >> Szukaj 

 

Archiwum :: O Dzienniku :: Prenumerata 

 Szukaj

 

 

Artykuł: <<< 2009-10-20 >>>

 

Felietonik - Z notatnika ubezpiecznika

 

Nawigacja

2009-10-21  

|<<

   

 >>|

2009-10-20  

|<< 

<<<

>>>

 >>|

2009-10-19  

|<<

     

 

Data publikacji: 2009-10-20

Dz.U. nr: 2351

Opcyjni menedżerowie

(Bank Handlowy, Bank Millennium, IMP, P&G)

Ustawodawca wymaga od osób, które zawodowo zajmują się zarządzaniem, zachowania nie tylko zwykłej staranności, ale staranności wymaganej od profesjonalisty. - Paweł Sikora

 

Zdaję sobie sprawę, że polemika redakcyjnych kolegów z gruntu już wygląda na zdalnie sterowaną. To trochę tak jak z tymi adwokatami, którzy na sali sądowej wyzywają się wzajemnie od najgorszych, a potem siadają razem grzecznie w pobliskim barze, wydając uczciwie zarobiony grosz. To fakt, że "show must go on" - jak podśpiewywał Wielki Freddie. Tym razem gotów jednak jestem zaryzykować tego rodzaju podejrzenia oraz obrazę przyjaciela - tu powtórzę za Arystotelesem "przyjacielem Platon, ale prawda większym". Przyjacielem Marcin Broda, ale...

Teza, że ze strony banków czy ubezpieczycieli mamy jedynie przemożną chęć "zdobycia, a potem wydojenia klientów" jest chyba nie do końca prawdziwa.

Zdanie odrębne

Nie jestem w stanie zgodzić się z tezami zawartymi w piątkowym felietonie Marcina pod znamiennym tytułem "Manipulacja". Niby byliśmy obaj na tym samym wykładzie dr. Pawła Karkowskiego na Insurance Meeting Point w Serocku, jednak mnie wykład ten nie przekonał. Teza, że ze strony banków czy firm ubezpieczeniowych mamy jedynie przemożną chęć "zdobycia, a potem wydojenia klientów" jest pewnie dość lotna, ale chyba nie do końca prawdziwa. Rzekłbym nawet (wybacz Marcin!), iż zbliża się trochę do populizmu spod znaku paskowanych krawatów.

Nie ma winy, nie ma kasy

Zacznijmy od początku. Pan dr Paweł Karkowski na spotkaniu w Serocku przy pomocy kilkunastu slajdów wprowadził nas w tajemny świat instrumentów pochodnych, w tym opcji walutowych. Ponieważ na sali przeważali prawnicy, skomplikowane wykresy upewniły nas tylko, że finanse to nauka tajemna, niedostępna i pełna nieodgadnionych wzorów matematycznych. Z otwartymi ustami wykładu słuchali przedstawiciele zakładów ubezpieczeń, które objęły ochroną ubezpieczeniową skłonnych do hazardu "opcyjnych" menedżerów. Szczególnie interesujące pod kątem odpowiedzialności z polisy D&O były wnioski końcowe dotyczące przypisania winy. Pod naciskiem sali, zadającej pytania natury prawnej, prelegent zaryzykował twierdzenie, że za stosowanie mechanizmów opcyjnych w 60% winę ponoszą banki, zaś w pozostałych 40% - przedsiębiorstwa i ich szefostwo. Przedstawiciele ubezpieczalni w tym miejscu zaklaskali - nie ma winy, czyli nie ma odpowiedzialności!

TARN jest zaliczany do tzw. "opcji egzotycznych drugiej generacji".

Przyczajony tygrys, ukryty smok

Jednak radość przedstawicieli ubezpieczalni jest moim zdaniem nieuzasadniona. Dr Karkowski mówił nie o winie w znaczeniu cywilistycznym, bo to jest mu jako finansiście zupełnie obce, lecz o winie w znaczeniu potocznym. Te dwa pojęcia zaś są od siebie bardzo odległe. Dlaczego tak uważam? Prelegent zarzucił bankom, że ze względu na bardzo wysokie prowizje zajmowały się dystrybucją produktów typu TARN, dostarczonych im przez banki zagraniczne. Produkty te (np.: produkt Banku Millennium "Extendible TARN Forward", produkt Banku Handlowego pt."Forward elastyczny z wyłącznikiem prolongowanym") są wysoce skomplikowane. TARN jest zaliczany do tzw. "opcji egzotycznych drugiej generacji" (przez dealerów bankowych nazywanych pieszczotliwie I kill you later). Potrafią one być bardzo rentowne, ale ryzyko straty z powodu ich stosowania jest odpowiednio duże (przy niekorzystnym kursie klient ma obowiązek sprzedaży podwójnej kwoty waluty, przy nadmiernie korzystnym zaś opcja wyłącza się). Tym bardziej, że jedynie sprzedające ten produkt banki posiadają odpowiednie instrumentarium do rzeczywistej wyceny i kalkulacji ryzyka (metoda Monte Carlo). Z powyższego wynikać miało, że oto naiwne przedsiębiorstwa uwierzyły bankom na słowo honoru i kupowały "kota w worku, który okazał się tygrysem i zjadł całą rodzinę na kolację".

Ucz się, Jasiu!

Opcyjni menedżerowie są ofiarami, tyle że nie banków, ale tzw. "zdrowego, chłopskiego rozumu".

Ponieważ nie bardzo wierzę w bajki postanowiłem osobiście sprawdzić, co napisano w podręcznikach do zarządzania finansami. Ta wiedza jest przecież fundamentem edukacji każdego finansisty, nie wspominając o "top menedżerach", pełniących funkcję członków zarządu. I w rzeczy samej Brigham i Gapenski o TARN-ach nie zamieszczają nawet wzmianki (podręcznik z 2000 r.). Jednak o innych opcjach można się tam dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. Ostrzeżenia przed ich stosowaniem zajmują największy, kilkustronicowy rozdział. Autorzy opisują tam bardzo szczegółowo takie przypadki jak: historię Roberta Citrona skarbnika piątego co do wielkości hrabstwa w Kalifornii, który "przehuśtał" cały fundusz emerytalny hrabstwa, inwestując go w instrumenty pochodne - strata wyniosła 2,5 miliarda dolarów. Wpadkę firmy Procter & Gamble, która w 1994 r. straciła na instrumentach pochodnych 150 milionów dolarów. Problemy kilku szkół wyższych z okolic Chicago, które popłynęły średnio na ponad 50 milionów dolarów każda. Autorzy popularnego podręcznika akademickiego opisują dokładnie zasady działania banków inwestycyjnych, metody ich aktywności marketingowej, a nawet sposoby argumentacji w rozmowie z klientem, cały czas ostrzegając przed niefachowym i nieodpowiedzialnym stosowaniem instrumentów pochodnych.

Ofiary

W świetle powyższego, tłumaczenie członków zarządów, że oto stali się przedmiotem niecnej "manipulacji" jak to nazwał redaktor Marcin Broda, jest moim zdaniem bardzo naciągane. Ustawodawca wymaga od osób, które zawodowo zajmują się zarządzaniem, zachowania nie tylko zwykłej staranności, ale staranności wymaganej od profesjonalisty w związku z prowadzeniem spraw i reprezentacją spółki. Staranność ta dotyczy zwłaszcza zdobywania wiedzy. Opcyjni menedżerowie są ofiarami, tyle że nie banków, ale tzw. "zdrowego, chłopskiego rozumu". No bo na chłopski rozum: kto to słyszał, żeby dolar kosztował złotówkę z groszami!

Chłopski rozum sprawdza się w powożeniu furmanką, w kierowaniu firmą już nie bardzo!

Paweł Sikora

Prawnik, ubezpieczeniowiec, doktorant na wydziale prawa UŚ, doradca zarządów firm grupy President Electronics Poland.


Zgadzam się z Tobą, Pawle!

Tłumaczenie się zarządów, że stali się przedmiotem "manipulacji", jest i moim zdaniem bardzo naciągane. I nie mam specjalnie wątpliwości, że nawet potwierdzenie tej manipulacji w jakiś sposób (sąd, KNF?...) nie zwolni ich z odpowiedzialności. Potwierdzenie manipulacji może najwyżej ograniczyć rozmiar strat. Co pokazują zawierane na poziomie 25% "zobowiązań" ugody z bankami. Przy jednym z wieczornych stolików z udziałem i Pawła Karkowskiego, i przede wszystkim ubezpieczycieli, zgodziliśmy się co do tego dość szybko.

Jednak bezsprzeczne jest chyba również, że manipulacja (mniej lub bardziej oczywista, bo przy produktach "zero kosztowych" sam fakt, że przedsiębiorca za coś nie płaci, powinno być dla niego wystarczającym ostrzeżeniem) miała przy sprzedaży opcji miejsce. Bezsprzeczne jest też chyba, że do manipulacji dochodzi również często przy sprzedaży produktów ubezpieczeniowych, zwłaszcza życiowych, czy inwestycyjnych.

A dla mnie sama manipulacja jest rzeczą złą. Niezależnie od tego, czy manipulowany mógł, i czy powinien był, się obronić...

Marcin Z. Broda


Archiwum: Felietonik - Z notatnika ubezpiecznika

 

Zobacz firmy: Bank Handlowy, Bank Millennium, IMP, P&G

 

Komentuj Prześlij  Drukuj

Artykuł: <<< 2009-10-20 >>>

 

 

 

Profesjonalnie o ubezpieczeniach..

Miesięcznik Ubezpieczeniowy

 

 
 Strona przygotowana przez Ogma Sp. z o.o.