Dziennik Ubezpieczeniowy

Dziennik Ubezpieczeniowy >> Szukaj 

 

Archiwum :: O Dzienniku :: Prenumerata 

 Szukaj

 

 

Artykuł: <<< 2012-11-22 >>>

 

Wokół likwidacji

 

Nawigacja

2012-11-23  

|<<

   

 >>|

2012-11-22  

<<<

>>>

 >>|

2012-11-21  

|<<

     

 

Data publikacji: 2012-11-22

Dz.U. nr: 3127

Spokojny sen spadkobierców

(SN)

Sąd Najwyższy zmierzył się z problemem jak daleko może sięgać ramię sprawiedliwości w przypadku, gdy sprawca sam nie może wywiązać się z obowiązku zwrotu wypłaconego odszkodowania lub świadczenia ze względu na to, że nie żyje. - Monika Borowiecka-Paczkowska

 

Wśród wielu czynników mających wpływ na utrzymującą się wysoką liczbę wypadków komunikacyjnych nadal niechlubne miejsce zajmuje nietrzeźwość kierującego pojazdem, której konsekwencją jest ułańska fantazja, nadmierna prędkość i lekceważenie wszelkich obowiązujących zasad bezpieczeństwa. Skutki takich działań bywają różne - od tych niegroźnych i mało kosztownych, do tych najbardziej dotkliwych, gdy w wyniku zdarzenia poszkodowany zostaje ranny lub też nawet ponosi śmierć.

Ponieważ zachowanie takie nie powinno być bezkarne, słusznie w art. 43 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, UFG i PBUK zapisane zostało prawo ubezpieczyciela do dochodzenia zwrotu wypłaconych odszkodowań i świadczeń od kierującego, który wyrządził szkodę znajdując się pod wpływem alkoholu lub też w stanie nietrzeźwości. Na kanwie tegoż to przepisu Sąd Najwyższy zmierzył się z problemem jak daleko może sięgać ramię sprawiedliwości w przypadku, gdy sprawca sam nie może wywiązać się z obowiązku zwrotu wypłaconego odszkodowania lub świadczenia ze względu na to, że nie żyje. Uchwała jest świeżutka, bo z 16 listopada 2012 roku i nie ma jeszcze do niej uzasadnienia. Za wcześnie jest zatem na obszerne komentarze w tym zakresie. Warto jednak zastanowić się nad tym, czy rzeczywiście i zawsze spadkobiercy będą mogli spać spokojnie.

Przyczyna śmierci dłużnika nie musi być bezpośrednio związana z wypadkiem, który spowodował.

Opis przypadku

Casus, na podstawie którego została wydana uchwała, dotyczył przypadku, w którym nietrzeźwy kierujący, sprawca wypadku poniósł śmierć na miejscu. Tym samym w momencie śmierci (wg stanowiska Sądu Najwyższego) nie posiadał wśród obciążających go zobowiązań tego dotyczącego wypłaconego odszkodowania lub świadczenia. Bo też sama nietrzeźwość jeszcze nie oznacza, że zostanie on uznany za wyłącznie odpowiedzialnego za spowodowanie wypadku, a i kwota odszkodowania jest jeszcze w tym momencie nieznana - nikt jej jeszcze bowiem nie oszacował, a tym bardziej nie wypłacił. Nie zawsze jednak śmierć sprawcy następuje w tym czasie. Można by zatem skutecznie domyślać się (co mam nadzieję potwierdzi uzasadnienie), że jeżeli za życia sprawcy zobowiązanie takie powstanie, to spadkobiercy, nawet po wielu latach od wypadku, mogą nagle stanąć przed problemem spłaty zadłużenia jakie powstało z tego tytułu.

Bo też przyczyna śmierci dłużnika, jakim jest sprawca, nie musi być bezpośrednio związana z wypadkiem, który spowodował. Praktyka niestety potwierdza wielokrotnie, że stan nietrzeźwości i związana z nim bezwładność w wielu przypadkach "ratują" sprawcy życie. Udział w wypadku kończy się szeregiem dotkliwych obrażeń, ale nie śmiercią. Ubezpieczyciel ma zatem czas by przeprowadzić postępowanie likwidacyjne, dokonać wyliczenia należnych odszkodowań i świadczeń oraz dokonać wypłaty, a następnie wystąpić z roszczeniem regresowym, w wielu przypadkach znacznie wyższym niż omawiane w uchwale 15 tys. zł. Dochodzenie takiego roszczenia od osoby fizycznej nie jest łatwe. Im wyższa kwota regresu tym mocniejsze twierdzenia sprawców, że są niewypłacalni, tym częstsze wnioski o umorzenie kwoty regresu.

Przyczyna śmierci dłużnika, jakim jest sprawca, nie musi być bezpośrednio związana z wypadkiem, który spowodował.

Element prewencyjny

W tym zakresie praktyki zakładów ubezpieczeń są różne. Jako pracownika likwidacji szkód zawsze denerwowała mnie łatwość z umarzania takich właśnie regresów. Powodem zazwyczaj były ewentualne koszty windykacji, co można zrozumieć od strony ekonomicznej, lecz na pewno nie od strony prewencji, jaką jest konieczność zapłacenia przez sprawcę nawet tych 100 zł miesięcznie za to, że w momencie wypadku był nietrzeźwy. Wielokrotnie słyszałam od sprawców, że : "za każdym razem, gdy muszę dokonać przelewu, nie mogę sobie wybaczyć, że byłem tak bezmyślny..."

W niektórych przypadkach rozłożenie na raty należności regresowej oznacza dla sprawcy zobowiązanie na wiele lat, o ile nie do końca życia. Wystarczy by w wyniku wypadku ze skutkiem śmiertelnym ubezpieczyciel wypłacił zadośćuczynienia za krzywdę na rzecz pozostałego przy życiu małżonka, małoletnich dzieci, pokrył koszty pogrzebu i np. przyznał rentę obligatoryjną. A sprawca przecież nie jest wieczny. Wcześniej czy później, w wyniku przyczyn nagłych lub też naturalnych, odejdzie z tego świata, pozostawiając swoje zobowiązanie spadkobiercom. Ewidentnie w takim przypadku nie można powiedzieć, że z chwilą śmierci zobowiązanie to nie istniało. A więc należy uznać, że weszło do masy spadkowej. Jest to swoista bomba z opóźnionym zapłonem, bo nie wiadomo kiedy "wybuchnie" i obciąży spadkobierców jej konsekwencjami. Nie oznacza to jednak, że w każdym przypadku ubezpieczyciel skorzysta z tego prawa. Wszystko zależy od tego jak długo zobowiązanie było spłacane, w jakiej części zostało już uregulowane, jaka jest sytuacja ekonomiczna spadkobierców. Czyli generalnie sprowadza się do odpowiedzi na pytanie czy sprawca został wystarczająco ukarany za swój czyn i czy spadkobiercy powinni nadal ponosić konsekwencje jego nieodpowiedniego czynu. Poza zakresem rozważań pozostawiam kwestie moralne czy słusznym jest, że spadkobiercy mają zostać obciążeni konsekwencjami lekkomyślności spadkodawcy (w końcu był on osobą, która w momencie popełnienia czynu miała pełną zdolność do czynności prawnych, tym samym samodzielnie podejmowała decyzje w tym zakresie). Ale skoro przyczynienie się poszkodowanego dotyka również osób, które mają prawo do świadczenia, a które nie brały udziału w wypadku, to tym samym można uznać za uzasadnione obciążenie spadkobierców tymi konsekwencjami (pomimo tego, że podstawa prawna każdego z tych działań jest inna). Bo na pewno nie był to pierwszy raz, kiedy sprawca kierował pojazd w stanie nietrzeźwości, tyle że dotychczas udawało się mu jeździć bez powodowania wypadków (przypadki gdy nie była to "recydywa" należą bowiem do rzadkości).

Rozłożenie na raty należności regresowej oznaczać może dla sprawcy zobowiązanie na wiele lat.

Wyścig z czasem

Nie należy również zapominać o jeszcze jednej sytuacji, która przy takim stanowisku Sądu Najwyższego stanowić będzie nie lada wyzwanie dla ubezpieczycieli. Mam na myśli sytuację, w której sprawca co prawda przeżył wypadek, ale jego stan jest bardzo ciężki. Oznacza to, że praktycznie w każdej chwili może dojść do jego śmierci. Jeżeli do tego dnia ubezpieczyciel nie uzna roszczenia i go nie ureguluje pozbawi się prawa do regresu i to często bez jego własnego zawinienia. Statystyki wskazują bowiem, że szkody tego typu zgłaszane są często po kilku miesiącach, a więc wtedy, gdy śmierć sprawcy mogła się już stać faktem. Brak będzie wtedy podstaw do szukania kogokolwiek kto zwróci ubezpieczycielowi wypłacone kwoty odszkodowań. Jeżeli jednak zgłoszenie szkody wpłynie jeszcze za życia sprawcy - ubezpieczycielowi nie pozostaje nic innego jak sprężyć się, ustalić odpowiedzialności i dokonać wypłaty przynajmniej kwoty bezspornej. A to w przypadku szkód z OC czasami nie jest łatwe.

Już teraz, zanim opublikowane zostanie uzasadnienie do uchwały, ubezpieczyciele powinni dokładnie przeliczyć ile na tym stracą i jakie zmiany w procesach windykacyjnych powinni wprowadzić, by strata ta była jak najmniejsza.

Monika Borowiecka-Paczkowska

 

Archiwum: Wokół likwidacji

 

Zobacz firmy: SN

 

Komentuj Prześlij  Drukuj

Artykuł: <<< 2012-11-22 >>>

 

 

 

Profesjonalnie o ubezpieczeniach..

Miesięcznik Ubezpieczeniowy

 

 
 Strona przygotowana przez Ogma Sp. z o.o.